sobota, 16 sierpnia 2008

(...)

16 sierpnia 2008


"Nie stój nad mym grobem i nie szlochaj, nie ma mnie tam -- nie śpię, jestem tysiącem podmuchów wiatru, jestem diamentowym skrzeniem się śniegu, jestem światłem słońca na dojrzałym zbożu, jestem delikatnym jesiennym deszczem, nie stój nad mym grobem i nie płacz, nie ma mnie tam, nie umarłam."

Bo każdy żyje swoim życiem. Ona siedzi i udaje, że jest czymś zajęta. Wykonuje niesforne ruchy, z których sama się śmieje. Na uszach ma słuchawki, z jej ulubionymi piosenkami. Jest po za zasięgiem głosów domowników. Odcina się od przedpołudniowej gorączki. Jej ulubione dźwięki, pieszczą zmysł słuchu. Obraca głowę w tył. Kątem oka dostrzega kobietę krzątającą się po kuchni. W ręce trzyma drewnianą łychę. Steruje nią niczym kapitan łodzi podwodnej. Do miski raz po raz dolewa mleko. Robi lukier. Słodki cukier puder, zaczyna mieszać się z mlekiem. Tworzy niemal idealną konsystencję, uwalniając przyjemny zapach, wypełniający kuchnię. Kobieta steruję łyżką coraz szybciej. Zgniata gródki. Znowu dolewa mleko. Jej ruchy są bardziej chaotyczne. Na ręce, w której trzyma łychę wyskakują fioletowe żyły. Zaciska palce na misce. Lukier wylewa się po za ścianki metalowej miseczki. Kiedy wszystko, jest już idealnie połączone, kobieta odkłada narzędzia swojej pracy. Jest zadowolona. Lukier jest taki jak chciała.

Brak komentarzy: