poniedziałek, 11 sierpnia 2008

Z pracy...

Cisza i spokój... Zupełnie niepodobne do praw rządzących tutaj... Słychać ciche wentylatory komputerów, odgłos wyłączanej drukarki, radio z zacinającym się głosem kobiety.. Nie ma nikogo...Biuro przestało przypominać autostradę.... Przez chwilę czuję się jak mała istota porzucona, zapomniana.. Wtapiam się w ściany...Zimne.. Moje poliko przykleja się do żółtej farby.. Dobrze mi... Już dawno nie było tutaj aż tak usypiająco. Atmosfera niemal od razu udzieliła się mnie. Robi się sennie... Zamykam oczy... Boże !! Znowu uciekam w strefę marzeń.. Znowu stąpam po niebie.. Wyłączam się z życia.. Czuję chłód chmur na bosych stopach, wiatr otulający moje włosy, ręce wyciągnięte daleko przed siebie, nozdrza pobierające każdy, nawet najmniejszy kawałek niezatrutego jeszcze powietrza..Głowa, która nie spogląda pod nogi... Oczy wirujące dookoła, nic im nie umknie..Dostrzegają wszystko... Tylko usta wciąż milczą... Biegnę przez niebo sama.. Tylko wiatr jest moim jedynym towarzyszem. Czuję na sobie wzrok.. Znam go doskonale.. Nie przeszkadza mi jak na mnie patrzy... Pozwalam na obserwację ... Już się nie krępuje.. Znowu jestem sobą.. Zapraszam go do biegu. Chwytam dłoń w swoje ręce i uciekam... Nigdy nie biegliśmy tak szybko... Czuję opór.. Zwalnia... Bieg codzienności przeradza się w taniec.. Zbyt piękny żeby był prawdziwy... TRZASK !!!! Okno zatrzaskuje wiatr.. Otwieram oczy... już nie marzę.. Boje się...... Wróciłam.. a tak bardzo tego nie chciałam..........

Brak komentarzy: